Uwaga!

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział I

   Nie mogę, nie umiem powiedzieć, że moje życie jest fair. Bo nie jest.  Jak mogę coś takiego stwierdzić jeśli w niecałe dwanaście godzin muszę spakować swoje dotychczasowe życie do pięciu kartonów i tak po prostu wyjechać?  Dwa dni po śmierci matki dowiaduje się, że mam wujka który od tej chwili jest moim prawnym opiekunem.  Ten przyjeżdża jak by nigdy nic i zaczyna rządzić się domem oraz firmą matki. 
    Mam szczęście, że od urodzenia uczyłam się angielskiego dzięki czemu mogę w każdej chwili powiedzieć wujkowi Dave'owi co o tym wszystkim myślę. 
   -Vanessa, pośpiesz się?-w przedpokoju rozlega się głos wujka który jak widać wydaje się mocno zniecierpliwiony.  Od momentu kiedy jego noga przekroczyła próg mojego domu, atmosfera między nami jest dość napięta. 
   -Tak, tak. Już kończę!-odkrzykuje.  Zamykając pudło, rozglądam się ostatni raz po moim pokoju i z podręczną torbą przewieszoną przez ramię wychodzę z ostatnimi wspomnieniami które ukrywam w najdalszych zakamarkach mojego umysłu. 
   -Jeszcze trochę a spóźnimy się na samolot. No dalej. Ruchy, ruchy!!
   -Nie stresuj tak. Już nie długo będziesz w tej swojej przeklętej Ameryce.-zgrzytam zębami wrzucając torbę na tylne siedzenie. Nie mogąc znaleźć mojego Smartphone którego szukam w bocznej kieszeni torby zaczynam coraz głośniej mamrotać pod nosem. 
   -Czegoś znowu zapomniała?-pyta wujek stając około dwóch metrów za mną.
   -Nie widziałeś mojego telefonu? Musiałam go chyba...
   -Jest w tylnej kieszeni twoich spodni.-automatycznie przystawiam rękę do powiedzianego  mi przed chwilą miejsca i ze zdziwieniem stwierdzam, że właśnie tam się znajduje. 
   -Czy ty właśnie gapiłeś mi się na tyłek?-marszczę czoło coraz bardziej nabuzowana.
   -Ja? Tobie? Chyba żartujesz. Pytasz to ci odpowiadam.-jego szeroki uśmiech przyprawia mnie o jeszcze większą wściekłość przez co o mało nie zgniatam telefonu w ręku. Nie marnując więcej czasu na takie osoby jak Dave, wsiadam na siedzenie pasażera po czym zapinam pas. Wkładając słuchawki do uszu zastanawiam się gdzie jest Danny.
   -Gdzie jest ten twój wspaniały wspólnik?-pytam z kamiennym wyrazem twarzy.
   -Danny zostaje jeszcze dwa tygodnie by dokończyć całą papierkową robotę dotyczącą domu i firmy.-kiwając głową naciskam na telefonie przycisk PLAY i żegnam się z widokami za oknem. 
   Po około pół godziny wjeżdżamy na parking lotniska z którego za dziesięć minut mamy rozpocząć lot do USA. 
***
   W samolocie stwierdzam, że siedzenia są  tak samo nie wygodne jak trzy lata temu gdy leciałam z mamą do Londynu. 
   -Nie musisz byc do mnie wrogo nastawiona.-słyszę nad sobą głos wujka Dave'a który kilka minut temu zniknął mi z oczu. 
   -O czym ty mówisz?
   -Uwierz, mi też jest przykro z powodu twojej matki i naprawdę żałuje, że nie odważyłem odezwać się wcześniej.-patrze na niego z coraz bardziej wściekłym wzrokiem na co wujek reaguje głośnym westchnięciem. Po kilku sekundowej ciszy siada obok mnie i ze szczenięcą miną szturcha mnie w ramie. 
   -Co jest?
   -Wiesz o tym, że nie możesz do końca życia się na mnie gniewac?-po krótkim namyśle mój prawy kącik ust podnosi się. Powstrzymując się od przyznania mu racji łapię za telefon i przyciskam przycisk PLAY przy piosence którą ostatnio słuchałam " Welcome to my life "
***
   Kansas City. Miasto gdzie lądujemy. Ciekawe dlaczego akurat tutaj. 
   -Z tego co mi wiadomo mieszkasz w Boulder, prawda?
   -Oczywiście. Coś nie tak?-jego dzikie oczy patrzą to na mnie to na torbę z którą męczę się od samego wyjścia z lotniska. 
   -Nie po prostu ciekawi mnie dlaczego lądujemy tutaj a nie w Boulder.
   -Odpowiedź jest prosta. Tam nie ma lotniska.-patrze na niego z irytacją. Nie chcąc żadnych nieporozumień po prostu idę za wujkiem Davem do wielkiego czarnego Jeep'a którym miałam przejechać kolejne trzy godziny. 
***
   Po długiej podróży w końcu podjeżdżamy pod wielki, biały dom który przypomina bardziej willę niż domek jednorodzinny. 
   -No, no. I pomyśleć, że my cisnęłyśmy się przez tyle lat w tej małej chatce a ty tu wywalasz kasę na lewo i prawo.-przysłaniam oczy ręką ochraniając je przed promieniami słonecznymi aby lepiej przyjrzeć się domowi w którym od tego momentu będę mieszkała.
   -Tak szczerze powiedziawszy to jest spadek po naszym ojcu, twoim dziadku. Ja z twoim ojcem mieszkaliśmy w nim dopóki nie poznał twojej matki. Po niecałych dwóch miesiącach wyprowadził się z nią do polski zostawiając mnie z tym czymś. Nie przestrasz się bałaganu ale nie mam czasu na kolejną sprzątaczkę po tym gdy ostatnia mnie okradła.
   -Bardzo ujmująca historia ale mając pieniądze na spłacenie rachunków za prąd, wodę i tak dalej to czemu nie stac cię na sprzątaczkę?-pytam sztywno biorąc za uchwyt torby.
   -Nie powiedziałem, że mnie nie stac. Powiedziałem, że nie mam czasu co oznacza, że nie mam czasu na kolejne wypełnianie papierów i pilnowanie jej by czegoś nie ukradła.
   -Widzę, że jesteś bardzo zajętym człowiekiem.-wzdycham idąc w stronę ganku. 
   -Postaram się nie wchodzić ci w drogę..-wujek Dave pokręca głową w niedowierzaniu i szybkim krokiem podchodzi by otworzyć mi drzwi. 
   Gdy wchodzę do domu, moim oczom ukazuje się długi dywan leżący od samych drzwi do początku schodów przed nami. Po mojej prawej znajduje się ogromny salon z tarasem a po lewej mała biblioteczka. Kiedy idę dalej widzę kolejne, zamknięte drzwi. Po wyjaśnieniach wujka wiem, że za jednymi z nich znajduje się łazienka a za drugimi jego pracownia.                      Przechodząc koło schodów wchodzę do ciemnego pomieszczenia. Po tym gdy wujek zapala światło, widzę średniej wielkości kuchnię połączoną z jadalnią. 
   -Nie tego się spodziewałaś, prawda?
   -Powiedzmy, że moje oczekiwania były trochę większe.-wujek Dave cicho prycha. 
   -Pozwól, że teraz pójdę się umyć. Jeśli chcesz możesz iść na górę i zobaczyć swój pokój. Jest na wprost schodów.-puszczam mu oczko i ruszam na dalsze zwiady. 
   Stojąc na szczycie schodów widzę przede mną lekko uchylone drzwi.  Będąc jednak bardzo ciekawską dziewczyną stwierdzam, że najpierw obejrzę wcześniejsze pomieszczenia. 
   Po szybkich oględzinach wiem już, że po lewej stronie jest ogromna łazienka  i mała kanciapka na kołdry, koce i poszewki a po prawej sypialnia wuja i mała biblioteczka z dwoma fotelami. Będąc już ciekawą jak wygląda mój pokój, popycham delikatnie drzwi. Kiedy widzę morelowe ściany, ogromne łóżko na środku pokoju z dwoma szafeczkami po bokach, biurkiem i drzwiami na balkon powoli brakuje mi powietrza. Widząc jeszcze jedne drzwi szybko do nich podbiegam i z wielką radością stwierdzam, że jest to garderoba. 
   Szybko wypakowuje zawartość mojej torby i z niewytłumaczalną radością wychodzę na balkon. Widząc przed sobą las nagle porywa mnie fala wspomnień. Wspomnień związanych z moją matką. 
   Z wielki bólem w sercu wracam na dół mając nadzieję, że wszystko się w końcu poukłada. 
   -I jak? Podoba ci się pokój?
   -Tak jest naprawdę...Śliczny.-siadam przy kuchennym blacie z kamienną twarzą.
   -Coś nie tak?
   -Wiesz kiedy przyjedzie reszta moich rzeczy?
   -Powinny byc jutro, najpóźniej pojutrze.-kiwam głową tęskniąc za zdjęciami matki, która umarła i ojca, którego nie znałam. 
   -A właśnie. Byłbym zapomniał. Pojutrze zaczynasz szkołę. Załatwiłem już wszystkie papiery. Musisz tylko udac się do dyrektora i poinformowac, że zaczynasz lekcje. Dokup sobie jeszcze kilka szkolnych rzeczy jak ołówki i długopisy. Książki dostaniesz od szkoły więc o to się nie martw.-rzuca mi 50$ na blat i z burczącym brzuchem otwiera lodówkę.
   -Jesteś może głodna? Na razie nie ma nic specjalnego do jedzenia oprócz kawioru, jogurtu i kilku jajek ale jutro powinna przyjść moja siostra która na pewno zrobi zakupy.
   -Siostra..?-patrze na niego spode łba trochę nie wiedząc o czym on mówi.
   -Co ty? Nie pamiętasz własnej cioci Vicktori? 
   -Ja nie wiem nic o żadnej cioci Vicktori!-wujek na chwilę zastyga a przez moje ciało przechodzą ciarki.
   -Mama ci nic nie powiedziała? Nic a nic?-kręcę tylko głową trochę zawstydzona zachowaniem mojej matki i własną niewiedzą o rodzinie ojca. 
   -Mam starszą siostrę Vicktorie która przychodzi do mnie co dwa dni z zakupami. Czasami wpadnie by posprzątać ale to sporadycznie. 
   -Dobrze wiedzieć. 
   -Może chcesz jajecznice?-nie chcąc wyjść na rozkapryszoną dziewczynkę kiwam głową. 
   Historia mojej rodziny robi się coraz ciekawsza. Najpierw wujek z ameryki, później spadek po dziadku a teraz ciotka Vicktoria o której matka nie wspomniała ani słowem.
   -Ciekawe czego jeszcze nie wiem?-myślę, patrząc na wujka Dave'a krzątającego się w kuchni.

______________________________________
  Spóźnionego, szczęśliwego nowego roku!
Rozdział I dodany po dość długiej przerwie. Moje rozdziały
będą mniej więcej takiej długości. Mam nadzieję, że ciekawią
was dalsze losy Vanessy. Pozdrawiam i do napisania :*